Trzy stacje i Radom

[av_heading tag=’h2′ padding=’10’ heading=’Trzy stacje i Radom ’ color=” style=’blockquote modern-quote’ custom_font=” size=’33’ subheading_active=’subheading_below’ subheading_size=’15’ custom_class=”]
Jak cerata kuchenna albo białe, świeżo wykrochmalone prześcieradło, obsrane przez muchy – tak właśnie wygląda jego odbicie w tej szybie pociągu. A ta przyszła, usiadła i się patrzy, obcina, właśnie teraz, kiedy szansa była coś z tym bałaganem zrobić.
[/av_heading]

[av_image src=’http://napelnejkurwie.com/wp-content/uploads/2016/02/trzy-stacje.jpg’ attachment=’1897′ attachment_size=’full’ align=’left’ styling=” hover=’av-hover-grow’ link=” target=” caption=” font_size=” appearance=” overlay_opacity=’0.4′ overlay_color=’#000000′ overlay_text_color=’#ffffff’ animation=’no-animation’][/av_image]

[av_textblock size=” font_color=” color=”]
Przyszła i pyta czy ktoś siedzi na tym miejscu naprzeciwko, czy może je zająć i siada nim zdążyłem odpowiedzieć, to po co w ogóle pyta, jak sadza dupę tak od razu?

O Boże, jaki rozpiździec! W tej ciemnicy na zewnątrz, w tej szybie, w odbiciu to dopiero widać: ciemne, czarne krowie placki na polanie między dwoma pekaesami. W takiej szybie, w odbiciu, jak na dworze ciemno, a w środku jasno, to lepiej widać jak w lusterku, bo w lustrze to kolory i wszystko takie normalne, oklepane. I odwraca ten świat realny, widok obyty, uwagę od tego co na nosie, a w tej szybie nochal na pierwszym planie, wielki, wyraźny, wysadzany drogocennym gównem, czoło umarszczone, policzki – zarys i jak dwie doliny wielkie, ciemne oczodoły – mrok i powaga. Popiersie samego Jezusa Chrystusa. Tylko nie takiego z obrazków po kolędzie dawnych, gdzie paraduje w błękitnej bluzie XXXXL z serkiem pod szyją, z laską pastuszka w dłoni i barankiem przy nodze, albo takim, co tuli smarkacza i po policzku głaszcze, ale Jezusa z mediów! Obnoszącego się z dumą. Umęczonego „Pasją” Mela Gibsona.

Jak to wygląda… ten nos, cholera, patrzeć nie mogę i co dalej? Stacja Radom, pociąg stanie, ja wysiądę, ona ma czekać, podejdzie z uśmiechem, trzecia randka na „siema”, da w ślinę i zong! Od tych czarnych kretowisk zakręci jej się w głowie. Boże mój! Boże! I to teraz kiedy mi się zaczęło podobać całowanie! Muszę coś zrobić… ale jak, kiedy patrzy cały czas? Zamiast się zdrzemnąć, poczytać Super Ekspress – obok leży, o proszę – Grażyna 53 lata. „Mąż nie chce ze mną sypiać, bo śmierdzą mi ręce rybą!” – na okładce. No co kobito? Nie interesuje cię dlaczego te ręce jej rybą śmierdzą? Co? I czytamy – „To miała być jej pierwsza praca od 16 lat. Była taka szczęśliwa, obiecywała sobie, że gdy tylko…” – Dalej nie widać, bo gazetę na pół złożyła. Nie zerkniesz? Nie przeczytasz? Nie interesuje cię ludzka tragedia? Znam ja takie jak ty – babska, w gazetę to tylko wędzonkę po świniobiciu owijać, albo staremu kanapki w pole, a te literki, druczki to tylko niepotrzebnie nadrukowany dodatek. Naprawdę cię nie interesuje nic z tej gazety? Krzyżówka jakaś może, program telewizyjny, nic kompletnie?

Zaraz! Pomału! Bez nerwów, pewnie z Lublina jedzie, bo siatka TK maxa, druga z Biedronki. Wysiądzie może zaraz na wsi jakiejś. Trzy stacje zostały dwadzieścia pięć minut, trzydzieści może, jak przy wysiadaniu i wsiadaniu guzdrać się będą. To mi da minut kilka, szybka akcja. Cel – wyciśnięty! Cel – wygnieciony! Dobrze żołnierzu! Byle do przodu…
Nie! Nie wytrzymam! A ty po co tu kurwa? Teraz to już w ogóle… ale zaraz, stacji nie było przecież, więc nie wsiadł, przesiadł się, zmienił przedział, lecz po co? Zgred czosnkiem śmierdział? Baba cyckiem karmiła? Speszył się, zawstydził – w końcu małolat jeszcze. Czy wysiądzie zaraz? Za modnie ubrany… Nike dresik, but Adidas, czapka z daszkiem Pumy. Na Radom wali jak nic. Choć może to syn jakiegoś wiejskiego oligarchy? Tato hurtownia pasz, wulkanizacja opon albo prezes kółek rolniczych, może wójt Gminy. Jakaś szansa jest.

Boże jedna stacja została i Radom, nawet jak na następnej wysiądzie jedna z drugim, to mi pięć, może dziesięć minut zostanie. A jak by wycisnąć przy nich? I tak kto mnie tu zna? Ale co jeśli to znajoma matki mojej, bo tak się gapi bezczelnie, albo co gorsza jej matki, może kuzynka, ciotka albo i sama matka? Weźmie zechce mnie w domu przedstawić, a tu jeb – zong, spalone gary na wstępie. Panie Marcinie, majty na dupę – miłości nie będzie, nie w tej gminie!

Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?! Z takim nosem w kawalerkę, z takim nosem! Że ja przy goleniu, zębów szczotkowaniu nie widziałem. Ale nic, jakoś być musi. Może to ta z tych, co na to nie zwraca uwagi. A jak nawet to powie chłopak – samo zdrowie, natura i tradycja – zero chemii. Co Bóg wtłoczył niech człowiek nie wyciska.


Tekst: Deimien

Foto: Internet


[/av_textblock]

[av_one_full first min_height=” vertical_alignment=” space=” custom_margin=” margin=’0px’ padding=’0px’ border=” border_color=” radius=’0px’ background_color=” src=” background_position=’top left’ background_repeat=’no-repeat’ animation=”]

[av_textblock size=” font_color=” color=”]

Zobacz również:

[/av_textblock]

[av_slideshow_accordion slide_type=’entry-based’ link=’category,6′ items=’5′ offset=’0′ size=’featured’ title=’active’ autoplay=’false’ interval=’5′]

[/av_one_full][av_comments_list]

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *