W drodze powrotnej z kościoła spotkali Halinę, która na ich widok uśmiechnęła się szeroko, po czym zapytała – Ładnie ksiądz mówił?
– Było być, to byś wiedziała – odpowiedziała Grażyna.
– Wstałam po dwunastej dopiero…
– To co żeś w nocy robiła, że po dniach śpisz?
– A tłukłam się do późna, jakoś zasnąć nie mogłam…
– Chodź ciotka pod sklep na ploty! – przerwała jej Grażyna, ciągnąc za rękaw zielonego swetra.
– Oj nie, bo do figurki idę. Wiesiek ma zaraz do Borowej jechać, to się z nim zabiorę. Syna i synową wreszcie odwiedzę.
– Chodź, chodź ciotka. Wiesiek będzie jechał, to pod sklep na pewno zajedzie. Gdzie taki kawał będziesz lecieć.
Na schodach pod sklepem siedziała Baśka. Paląc papierosa dłubała przy paznokciach. Gdy dojrzała zbliżających się mężczyzn, naciągnęła szarą spódnice zakrywając kolana.
– Pani Basieńko, dopisać tam dwa piwka jeszcze do szesnastego. Za mleko pieniądze przyjdą to oddam – powiedział Waldek chorcując się po krzaczastych pekaesach.
– Czekaj Waldi, dopalę! Język ci może do dupy nie ucieknie – odpowiedziała, wypuszczając chmurę gęstego dymu w jego kierunku.
– Może i nie, pani Basieńko. Dopalić sobie spokojnie – zarechotał.
– Widziałaś ciotka kto na wieś przyjechał? – zapytała Grażyna.
– Taaaa… widziałam. Wczoraj wieczór pod remizę z tym swoim wyszła. Wszystkie dziewuchy jak jedna, poleciały tego Anglika oglądać. Jakby on był z innej planety. A Danka, puszyła się jak paw przy tym chłopaczynie. A te głupie całym łańcuchem za nimi. A i moja poleciała. Akurat od truskawek wracałam, to widziałam. Z tym, że już jej o szczegóły nie pytałam, bo usnęłam zanim wróciła. Dobrze, że Anglik przyjechał to chociaż z domu wylazły, bo tak to je trudno od komputera odgonić.
– No co to za młodzież teraz? Pokupują te komputery, te sony eriksuny – plejstejszuny i siedzą całymi godzinami i oczy psują! Mój to siedzi całymi dniami i nocami. I tłucze w jakieś wiedźminy. Prawie nie śpi, nic nie je, aby kawka i pepsi cola. A ślepia od tego ekranu to ma takie jakieś wielkie jakby się szaleju nażarł. A schudł pieron! Z dziesięć kilo będzie. Odgonić nie można, bo awantura zaraz. Mówiłem mu ostatnio – pod remizę byś poszedł, albo na zabawę jaką. Poruchał byś, w mordę komu dał jak chłop, a nie ślęczysz nad tym. Ja bym im te cholerstwa za okno wypieprzył wszystkim – powiedział podenerwowany Bogdan.
– A moja koza to inaczej? – powiedziała Grażyna – Odkąd internet podciągnęli na wioskę, to siedzi aby na tych fejsbukach i naszych klasach. Ostatnio tam jakiegoś Wrocławiaka zapoznała. Mówi mi tu kiedyś, że na noc przyjeżdża.
– I był?
– Ejjj! Nie pozwoliłam! Powiedziałam jej krótko – Jak Cię pizda swędzi to się podrap. A chłopów se będziesz sprowadzać mogła dopiero jak będziesz na swoim, ale póki co mieszkasz u mnie i nie chce żadnego na noc widzieć! – cały wieczór przepłakała ale jej przeszło.
– Nie wypucy temu, to wypucy innemu, nie upilnujesz – powiedział Waldek.
– Póki u mnie mieszka, ma robić co karze. Na swoje pójdzie niech se sprowadza. Mało we wsi chłopaków, że po innych parafiach szuka? Stefana chłopak przyłaził to jej nie pasował, a taki fajny kawaler.
– Grażynko! Daj ty rzesz córce spokój, a jak wam się Stefana chłopak podoba to mu sama wystawcie.
– A nie wystawiła bym myślisz? Żeby aby chciał starą ciarupe wziąć.
– Ja wezmę jak wystawicie – powiedział Waldek.
– Już bym wolała psu dać Waldeczku. A powracając do mojej lotaśki i jej Wrocławiaka. Wiadomo kogo ona mi do chałupy ściągnie? Jak na tym internecie poznany. Przylezie jakieś ciaciałajstwo i co zrobimy? Ja się tam boję. Przecie my same, aby we dwie, to zrobił by co chciał. Gdyby mój Stasio jeszcze żył to inaczej już, jak menda to by obuchem przypierdolił, a tak…
– Eee… stara, filmów się naoglądała z Kodżakiem.
– Naoglądała! Nie naoglądała! A to wiadomo! Zrabował by taki, albo i zgwałcił.
– Źle by Ci stara nie zrobił, już nie marudź.
– Nie mnie ośla łąko! Jagódkę moją! I cicho teraz. Idzie proboszcz z Danką i ten jej Anglik. A ty Waldi nie palnij żadnej głupoty, jak to potrafisz czasem. Najlepiej nie odzywaj się wcale.
– Szczęść boże księże proboszczu – powiedziała Halina szczerząc się życzliwie.
Tekst: Deimien