Piękny sierpniowy poranek. Pierwsze promienie słońca rozświetlają krople rosy na trawie. Delikatny wietrzyk gładzi pokryty strzechą dach starej stodoły. Gdy wtem…
– Kuuuukuuurryyyykkuuuuu!!!!! Na folwarku pobudka! Pobudka! Wstać!!! Na podwórko biegiem! I zachowywać się jak na drób przystało! Wstajemy! Wstajemy! Szkoda dnia! Kto rano wstaje temu nioska daje. Właśnie wybiła szósta! Dwudziesty sierpnia, poniedziałek. Dwieście trzydziesty trzeci dzień roku. Słońce wstało o piątej trzydzieści pięć, a zajdzie o dziewiętnastej pięćdziesiąt cztery. Imieniny Bernarda, Sabiny i Samuela! Moi drodzy szybko, szybciutko! Zaraz owies sypać będą.
– Czemu tak się wydzierasz? Głucha nie jestem!- krzyknęła nioska.
– Cicho kochana, nie denerwuj się. Zaraz skończy – uspokajała ją druga kura – Popieje trochę, znudzi mu się i przestanie.
– Pewnie po śniadaniu wskoczy na którąś z nas. Znając moje szczęście to będę ja! Nie cierpię tego obwiesia. I to jego dziobanie w głowe i szarpanie grzebienia w trakcie. Czemu to ma służyć? Kurwicy idzie dostać.
– A to u wszystkich ptaków? Czy tylko u nas tak jest?
– No chyba aby u nas. Wyobrażasz sobie samice tukana? Już dawno by pierdolca dostała!
– Albo wstrząsu mózgu.
– Albo…
– Hej panienki! To się nazywa „zwyczaj godowy ptaków”, jakby co! – powiedział kogut, który podsłuchał rozmowę dwóch niosek.
– Znawca pojęć się znalazł! Szkoda, że nie wiesz co się kryje pod pojęciem masturbacja! To by nam oszczędziło wielu rzeczy! Chociażby piszczenia w uszach po tym pieprzonym dziobaniu!
– I to jego ciągłe – „Jestem hart na nioski! Jestem hart na nioski!”. Ahaa! Ciekawe jaki byś hart był, gdybyśmy szybciej biegały! Nie cierpie go – ciągnęła dalej, zniżywszy uprzednio ton nioska – Pamiętasz Edmunda? Tamten to był kogut. Kulturalny, miły, szarmancki. Gdy na harce mu się zebrało. To podszedł, w pas się ukłonił, liść kapusty w dziobie przyniósł i u łapek złożył. Czasem serenade wygdakał pod grzędą. Och… jak ja miękłam i rozpływałam się w jego skrzydłach.
– O tak kochana. Pamiętam! Na samo wspomnienie o nim, robi mi się gorąco. Brakuje mi Edka, tak bardzo. Że to akurat on musiał pójść na grila, a nie ten idiota. No ale co dobre, nigdy nie trwa wiecznie. Z jajka powstałeś w rosół się obrócisz. Na każdego kiedyś przyjdzie pieniek.
– Ano… w sumie to niema się co dziwić, skoro zamiast jebać to serenady piał. Taki kogut według ludzi to nie kogut. Ludzie od innej strony na wszystko patrzą.
– Od dupy strony?
– Też… Ale bardziej od materialnej. Dlatego Edka zjedli bo był nieproduktywny. Na drugi dzień po złości, poszłam w stodole znieść. Ale ta cholera chyba jakiś radar na jajka miała, bo poszła tam i znalazła.
– Może być. Kto tych ludzi tam wie. Takie to homo nie wiadomo sapiens.
Tekst: Deimien