zbudujemy kościół
biurowiec zbawiania
zwyczajny jak inne –
szary i publiczny
gruboskórny z zimnego kamienia
pozbawiony sumienia
i zasięgu telefonicznego
i na tron zasiądę
ja – kapelan świerszczy
nałożnicą boga zostanę
bardziej z przymusu
niż z chęci
maleńkim śpioszkiem
w kąciku oka Jahwe
a wasze modlitwy
wypychają me kieszenie
bo któż w łaskę boga
wkupić się nie chce
i na stos ktoś pójdzie
ku radości tłumu
zgniłe owoce przebrane
już nic nie razi w oczy
zaprawiany krwią tonik
na trądzik wiary
Tekst: Deimien