Pięćdziesiąt twarzy kota cz.3: Eden

[av_heading tag=’h2′ padding=’10’ heading=’Pięćdziesiąt twarzy kota cz.3: Eden’ color=” style=’blockquote modern-quote’ custom_font=” size=’33’ subheading_active=’subheading_below’ subheading_size=’15’ custom_class=”]
– Dzień dobry, ja do szefa. Jeśli można zaanonsować…
– Umówiony był? – zapytał pilnujący wejścia na dziedziniec anioł, nie podnosząc wzroku znad rozwiniętego pergaminu.
[/av_heading]

[av_image src=’http://napelnejkurwie.com/wp-content/uploads/2016/03/kot-w-chmurach.jpg’ attachment=’1939′ attachment_size=’full’ align=’left’ styling=” hover=’av-hover-grow’ link=” target=” caption=” font_size=” appearance=” overlay_opacity=’0.4′ overlay_color=’#000000′ overlay_text_color=’#ffffff’ animation=’no-animation’][/av_image]

[av_textblock size=” font_color=” color=”]
– W sumie to dopiero w przyszłym tygodniu miałem przyjść, szlakę na podjeździe przed pałacem sypać, ale dziś ja zupełnie w innej sprawie.
– Niech poczeka – rozkazał strażnik i podniósł słuchawkę, wiszącą na jednej ze ścian wartowniczej budki. – Szefie, dyżurny stróż anioł melduje posłusznie, że Adam do szefa… Mówi, że sprawę ma… Nie, nie do szlaki. Mówi, że co inne… Dobrze przekaże… Proszę wejść, tylko tyłem przez kuchnię, tak szef nakazał.

***
– Chodź bliżej Adaś, chodź. Nie bój się, nie gryzę. Co tam się stało? – zapytał starzec, przerzucając stertę dokumentów rozłożoną na biurku.
– Ja… Ja dzieła stworzenia… – wyjąkał mężczyzna, nerwowo skręcając w dłoniach zwój pergaminu – to nawet przez myśl mi nigdy nie przeszło skrytykować. Szef to wszystko tak pięknie urządził. Śpiewające ptaszki, buczące bąki. Rosa z rana w trawie, wschody i zachody słońca też cool, a Ewa to już w ogóle, kobitka do rany przyłóż, a jak gotuje…
– Do rzeczy Adamie. Z czym przychodzisz?
– No bo ten kot…
– Co kot? Jaki kot?
– No bo szef wyraźnie obiecał…  Gdzie ja to mam ten kontrakt? O proszę:

I rzekł: „Uczyńmy człowieka na obraz i na podobieństwo nasze; a niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem powietrznym, i nad zwierzętami, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, który pełza po ziemi.”
Ale ten kot, ta cholera. Robi co chce, na złość i na złość. Jedzenia na wierzchu nie zostawisz, bo z oka spuścisz to zaraz zeżre, z roboty wracam zmęczony na sofie by się wyciągnął, nogi rozprostował, zdrzemnął, to nie bo śpi kot, a cholery nie zgonisz bo zaraz kitę stroszy i syczy: ssssss ssssss. Do dupy z takim kotem.
– Cóż w tym dziwnego Adamie?  Pies szczeka, krowa mleko daje, kura jaja nosi, a kot właśnie taki. Taka natura jego, co zrobisz?
– O nie, nie, ja wyraźnie w kontrakcie mam napisane, jak byk stoi: „Rośnijcie i mnóżcie się, i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną; i panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami, które się ruszają na ziemi.” I żadnej adnotacji, klauzurki odnośnie kotów tu nie widzę, no chyba, że kot to nie zwierzę?  Albo coś z tym zrobisz cyganie jeden albo szukaj innego dozorcy na tym zwierzęcym kurwidołku.
– Adamie po toś cię stworzyłem byś mi służył!
– Zaraz, zaraz. Przepraszam, ale ja się na świat nie prosiłem. A jeśli ci nie odpowiadam taki to mnie utylizuj i sam se sprzątaj gówna po tym zwierzyńcu i grab liście.
– A dar życia? Adamie, dałem ci życie!
– Życie? To ma być życie? Od rana do wieczora, dwanaście miesięcy w roku: zbierz gówna, skoś trawę, wyścielaj, zbierz gówna, skoś trawę, wyścielaj – syf, smród i flora bakteryjna i tylko czasem dla odmiany: Adaś zlew się zapchał, Adaś pękła rura, albo syp szlakę na podjazd jak w przyszłym tygodniu. Bez dnia wolnego, bez proszę, dziękuję, pocałuj mnie w dupę. Nikt po ramieniu nie poklepie, nikt nigdy nie pochwali” – Adaś dobra robota, spisałeś się, usiądź, odpocznij, masz zjedz kanapkę z salcesonem – doda ci siły. Ale nie bo tylko: – Adam zrób to, Adam zrób tamto.
– Wiesz Adamie… – Przerwał mu Bóg – Bo z tą twoją Ewą to było tak, że ona miała mieć w początkowej fazie projektu cztery łapy, ale gdy byłem w trakcie jej tworzenia, odwiedził mnie archanioł Gabriel, przyjrzał ci się uważnie i zapytał – Z całym szacunkiem Bogdan, ja ci się nie chcę w myśl techniczną z buciorami wpieprzać, ale zastanawiałeś się może, jak Adam dogoni Ewę skoro jemu dałeś dwa krótkie kikuty, a jej cztery zwinne, długie, po samą szyje łapy? W konsekwencji tego do zbliżenia nigdy nie dojdzie, nie przedłuży gatunku i całe dzieło stworzenia psu w dupę, gatunek ludzki na tej parze się skończy. Przyznałem mu rację i zaraz naniosłem poprawki bowiem zdajesz sobie zapewne sprawę drogi Adamie, że Adonisem to ty nie jesteś więc z tym waszym przedłużaniem gatunku mogło by być różnie. I nie pomyśl sobie przypadkiem, że to mej nieudolności zawdzięczasz ryj krzywy, nie, nie, nie, wiedz że to był celowy, zamierzony zabieg, pozwól że wytłumaczę ci to pokrótce, zobacz:

Pan Bóg twój to samiec Alfa, a Adaś to Adaś.

Pan Bóg twój to hart na baby, a Adaś to Adaś.

Pan Bóg twój to dobre ciacho, a Adaś to…?

– Adaś…
– Dokładnie drogi Adamie musisz wiedzieć, że samiec alfa może być tylko jeden. Ale powracając do tematu kota, gdy już wydłubaliśmy z ciebie żebro i stworzyliśmy drugą dwunożną Ewę, szkoda nam było niszczyć to niezwykłe stworzenie, które miało być Ewą i choć wciąż w fazie półproduktu, nazwaliśmy ją kotem i wpuściliśmy między inne zwierzęta. Tak, i oto już cała historia naszego kota, więc Adamie rozumiesz. Ale bez paniki zaraz coś zaradzimy… – Bóg uśmiechnął się do niego, podniósł słuchawkę i wystukał numer – Anioł farmaceuta? Do mnie!
Po chwili w drzwiach stanął niskiej postury, ubrany w biały fartuch anioł, zasalutował w progu i wszedł do środka – Dyżurny piguła melduje się na rozkaz!
– Jakie mamy prochy na stanie?
– Szefie zapas prochów i wina zszedł na święto wszystkich diabłów, a cherubiny wciąż nie wróciły, ze świeżą dostawą.
– A coś w ogóle mamy w aptece?
– Tylko trochę ziół szefie się ostało.
– Dobrze. Sporządź mi proszę mieszankę dla kota.
– Czy dobrze rozumiem, szef mnie prosi o to bym złożył coś do ućpania kota? – zapytał medyk, nie do końca wiedząc czy zlecenie jest poważne, czy to tylko żart.
– Tak jest drogi medyku, tylko nie za mocno, ma szumieć, nie hukać.

Po chwili medyk wrócił z niewielkim pakunkiem, szepnął coś Bogu na ucho i wyszedł.
– Proszę Adamie mam tu dla ciebie worek ziół, specyfik który nazwałem kocimiętką. Gdy tylko kot będzie dawał ci się we znaki posyp mu proszę trochę, a temperament na psoty straci. A teraz idź i pamiętaj o szlace w przyszłym tygodniu. Nie spóźnij się. I na ognie piekielne, co ja mówiłem do cholery?!? Przez kuchnię, Adamie, przez kuchnię!


Tekst: Deimien

Foto: Efemeryczna
[/av_textblock]

[av_textblock size=” font_color=” color=”]

Zobacz również:

[/av_textblock]

[av_one_full first min_height=” vertical_alignment=” space=” custom_margin=” margin=’0px’ padding=’0px’ border=” border_color=” radius=’0px’ background_color=” src=” background_position=’top left’ background_repeat=’no-repeat’ animation=”]
[av_slideshow_accordion slide_type=’image-based’ link=’category’ items=’5′ offset=’0′ size=’entry_with_sidebar’ title=’active’ autoplay=’false’ interval=’5′]
[av_slide_accordion id=’1130′ title=’Pięćdziesiąt twarzy kota cz. I’ link=’post,712′ link_target=”][/av_slide_accordion]
[av_slide_accordion id=’1910′ title=’Pięćdziesiąt twarzy kota cz. II: Dżemik’ link=’post,1905′ link_target=”][/av_slide_accordion]
[/av_slideshow_accordion]
[/av_one_full]

[av_comments_list]

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *